Niedziela, 4 maja 2014
Kategoria ŚLR
MTB Cross Maraton - Sandomierz
Praktycznie do soboty wieczorem nie
byłem pewien wyjazdu, bo nie było chętnych do wspólnej jazdy
samochodem. Udało mi się jednak na ostatnia chwilę znaleźć
transport i w niedzielny poranek ruszyliśmy w stronę Podkarpacia.
Ciężko było wstać, pobudka o 5 rano, dojazd na Wilanów, potem po
jeszcze jedną osobę do Piaseczna i przed 7 rano byliśmy już w
trasie. Jak się okazało trochę za wcześnie, bo na miejscu byliśmy
o 9:30. Ale dzięki temu było dużo czasu na spokojne przygotowanie
się. Obawiałem się pogody, bo cały poprzedni dzień lało w
Warszawie, w Sandomierzu też mocno popadało. Prognozy były jednak
optymistyczne i co najważniejsze - sprawdziły się w 100%. Na
starcie 5 osób z naszej drużyny, wszyscy jedziemy Mastera. Później
doczytałem w regulaminie, że do drużynówki liczą się 4 osoby, z
tym że minimum jedna musi jechać Fana. Tak więc nie zapunktujemy w
pełnym wymiarze. Co do samego wyścigu to wiedziałem tylko, że
trasa jest mocno interwałowa i że dwa razy pokonujemy tę samą
pętlę. Po honorowym starcie od razu ogień i zawał serca na
podjeździe z bruku. Szybko jednak wjeżdżamy w sady i tempo się
uspokaja, każdy już mniej więcej zajął swoją pozycję. Trzeba
być cały czas skupionym, aby nie przestrzelić żadnego ze skrętów.
Ostatecznie ląduję w kilkuosobowej grupie ze Zbyszkiem z drużyny i
tak jedziemy, tasując się co jakiś czas. Środkowa część trasy
dość płaska, prędkość nie schodzi poniżej 30km/h. Zbyszek
trochę odstaje, kilka razy na niego czekam, ale ostatecznie zabieram
się z kolejną grupą, która go wyminęła. I tak jedziemy do 60
kilometra. Wtedy wpadamy po raz trzeci na ten sam odcinek trasy i to
mocno uderzyło w moją determinację do dalszego napierania. Zaczęło
mi już brakować siły, grupa powoli odjeżdżała, mimo że jeszcze
chwilę wcześniej krzyczałem do Przemka, który wyskoczył mi zza
pleców, że nie możemy im pozwolić odjechać. On tylko się
uśmiechnął, zaraz wszystkich wyprzedził, a ja zostałem na końcu
:) I tak doturlałem się do mety, już mocno wyczerpany. Sporo
straciłem na ostatnich 10km, świetnie to było potem widać w
wynikach, porównując międzyczasy. Gdyby udało mi się zabrać z
Przemkiem, to byłbym na 30 miejscu Open, a tak to skończyłem 44.
Na ostatnim podjeździe wyprzedziło mnie chyba z 5 osób. No i
dostałem kilka minut w plecy od najlepszej z dziewczyn na dystansie
Master. Jestem zatem tak sobie zadowolony, choć oczywiście widzę
bardzo duży postęp względem ubiegłych lat. Teraz, już po kilku
dniach od zawodów sądzę, że może trzeba było jechać na Fan, bo
dystans też godny (50km), starczyłoby mi sił do końca i
zapunktowałyby 4 osoby do generalki.



- DST 77.00km
- Teren 77.00km
- Czas 03:38
- VAVG 21.19km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj