Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32504.62 km
  • Km w terenie: 2144.30 km (6.60%)
  • Czas na rowerze: 13d 04h 09m
  • Prędkość średnia: 22.44 km/h
  • Suma w górę: 3138 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy skydancer.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 25 maja 2014 Kategoria Mazovia MTB

Merida Mazovia MTB Marathon - Supraśl

Przed startem wahałem się czy jechać Mega, czy też zaatakować Giga. Dobrze jednak, że pojechałem krótszy dystans, bo inaczej krew w żyłach by mi się zagotowała. Było okropnie gorąco, choć z drugiej strony to pewnie takie odczucie na początku sezonu, kiedy przychodzą ciepłe dni. Na starcie zgrzyt w postaci 15 minutowego przesunięcia startu, nie wiem dlaczego. Wszyscy zdążyli się już dobrze wysmażyć stojąc w sektorach. Na 3-4 kilometrze niestety pech połączony z nieuwagą i głupotą - przytarłem koło poprzedzającego zawodnika, nie utrzymałem równowagi i gleba, a za mną jeszcze dwóch. Szczęśliwie nikt we mnie nie wjeżdża, choć na liczniku było dobrze ponad 30km/h. Szybka ocena strat, tylko przetarte kolano i skrzywiona kierownica. Jeden z dwójki od razu zbiera się do jazdy, ale drugi mocniej poszkodowany. Chwilę rozmawiamy, czy nie wezwać pomocy i jak się czuje, ale karze mi jechać dalej. Prostuję kierę, ogarniam się i ruszam dalej. Straciłem pewnie ze 3-4 minuty. Zaczynam pościg, choć nie za wszelką cenę, bo wiem że trasa będzie trudna. Ale i tak systematycznie wyprzedzam kolejne grupki. Jest cholernie gorąco, cieszę się, że mam bukłak, a nie tylko bidon jak pierwotnie planowałem. Trasa jak na Mazovię naprawdę wymagająca: liczne podjazdy, kilka naprawdę o dużym nachyleniu, single i slalomy między drzewami. Jadę z "nowym" amorem, który daje radę w porównaniu z moją zdezelowaną Rebą. Cały czas połykam kolejne zbitki zawodników. Ostatnie 3 kilometry to szeroka szutrówka, którą dojeżdżamy do miasteczka w piątkę. Nikt nie chce wyrwać do przodu, trwają podchody. Tempo nie było zbyt szybkie, więc odpocząłem i starczyło sił, aby oderwać się na ostatniej prostej i finiszować z przewagą kilkunastu metrów. To widać na zdjęciu poniżej.



Na mecie dochodzę do siebie przez kilkanaście minut, zbawienna jest zimna woda w rzece przepływającej obok. Szukałem jeszcze uczestników kraksy, ale chłopaków nie znalazłem aby pogadać i przeprosić. Mój czas 2:22, zwycięzca 1:53 - kosmos, to jest dla mnie absolutnie niewiarygodne zrobić na takim szlaku średnią >27km/h. Ale jak widac da się, więc trzeba trenować :) Myślę, że gdyby nie upadek to czas 2:15 był w zasięgu moich możliwości.

Odnotowałem też rekordowe tętno 183ud/min.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kresi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl