Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32504.62 km
  • Km w terenie: 2144.30 km (6.60%)
  • Czas na rowerze: 13d 04h 09m
  • Prędkość średnia: 22.44 km/h
  • Suma w górę: 3138 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy skydancer.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 1 czerwca 2014 Kategoria ŚLR

MTB Cross Maraton - Nowiny

To mój trzeci start w Nowinach i tym razem obiecałem sobie, że zjadę górę z kamieniami przy obwodnicy Kielc. Poprzednio dwa razy mi się to nie udało. Przed startem było sporo obaw o pogodę i warunki na trasie. Jednak przez piątek i sobotę nie padało i sporo błota i wody zdążyło już przeschnąć, choć nie wszystko. Droga do Nowin mija ekspresowo, jesteśmy na miejscu w 2 godziny od wyjazdu z Warszawy. Mamy sporo czasu na przygotowanie i rozgrzewkę. Start jak zawsze z małym opóźnieniem, ale tym razem z zaskoczenia, bo nie było samochodu ratowników ani startu honorowego. Tylko nagle ktoś zdjął taśmę i peleton ruszył, a ja razem z nim, trochę zagapiony. Trasa bardzo wymagająca i w moim odczuciu znacznie trudniejsza niż w 2013 roku. Wtedy środkowa jej część była w miarę płaska, hardcore był dopiero na końcu (pamiętam, jak zdychałem i błagałem o litość). Teraz jednak całość była poprowadzona przez pagórkowate tereny i na palcach jednej ręki można policzyć sekcje gdzie jako tako dało się wypocząć. Zjazd przy obwodnicy udało się zjechać, wcześniej zaliczyłem glebę w koleinach na podmokłej polanie. Sił starczyło mi do 50km, czyli do 2 bufetu. Tu spokojnie sobie zjadłem i naoliwiłem łańcuch. Ostatnie 20km było dla mnie trudne, nie będę czarował. Nie było z czego pocisnąć, po prostu jestem za słaby, aby w pełni optymalnie przejechać taki dystans. Zmobilizowałem się jedynie na sam koniec, gdzie już na płycie stadionu wyprzedziłem jednego zawodnika, którego miałem na horyzoncie od dłuższego czasu. Po drodze jeszcze bolesne zderzenie z kamieniem, który wyleciał mi spod przedniego koła i zrobił dziurę w nodze. Poleciał strumyczek krwi, ale nic groźnego się nie stało. Dwa razy przestrzeliłem zakręty, ale to tylko dlatego, że tu trasa często niespodziewanie skręcała i nie można po prostu jechać na pałę. Fajnie, że były oznaczone wszystkie błędne odnogi, biało-czerwoną taśmą. Jestem także bardzo zadowolony z amora Manitou R7, działa o niebo lepiej niż wysłużona Reba. Ostatecznie byłem w połowie stawki, 9 w kategorii.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa asasi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl