Niedziela, 28 kwietnia 2013
Kategoria Trening MTB
Bike Orient - Wzniesienia Łódzkie
Zaproszenie na tę imprezę MTBO pojawiło się dość niespodziewanie, ale idealnie wpisało się w mój plan startów na najbliższy miesiąc. Ze względu na przedłużającą się zimę i liczne zmiany dat imprez różnych cykli spowodowały, że na ostatni weekend kwietnia miałem rowerowe „okienko”. Nic zatem nie stało na przeszkodzie, aby skorzystać z zaproszenia do udziału w zawodach rowerowej jazdy na orientację w oddalonym o 100km od Warszawy Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich. To miał być mój debiut w tego typu rywalizacji, więc przed startem zasięgnąłem trochę opinii i poczytałem różne fora dotyczące takiej formy zabawy. Zawody w okolicach Łodzi miały być rozegrane w dość uproszczonej formule: 20 punktów kontrolnych, wszystkie z taką samą wartością, zatem liczyć się będzie przede wszystkim skuteczność w znalezieniu wszystkich ukrytych lampionów, a mniej kolejność ich odnajdywania. Dojazd na miejsce startu był błyskawiczny, lekko ponad godzina spokojnej jazdy autostradą A-2. Na miejsce dojechałem tuż po 10. Okolice wydały się od razu urokliwe. Cisza, spokój i budząca się do życia przyroda, wspaniała atmosfera!

Wspominam także miło te tereny, bo tu pierwszy raz startowałem w Mazovii w 2010 roku. Tamta impreza odbyła się właśnie w okolicach Zgierza, a trasa była naprawdę wymagająca. Może kiedyś Cezary Zamana postanowi tu zawitać ponownie? Na starcie sobotniej imprezy o nazwie Bike Orient stanęło około 120 osób, które do wyboru miały 3 warianty trasy: 2 rowerowe (60km i 25km) oraz jedną pieszą o długości także 25km. Ja zdecydowałem się na start na najdłuższym dystansie.

Tuż przed 11 głos zabrał organizator, który szybko streścił reguły zawodów i nastąpiło rozdanie map. Wtedy zdałem sobie sprawę, że brak mapnika to jednak poważny błąd. Celowo w sumie go nie kupiłem na jedną imprezę, bo chciałem sprawdzić czy w ogóle spodoba mi się taka forma jazdy na rowerze. Myślałem więc, że bez problemu schowam mapy w tylnej kieszeni koszulki. Niestety, były one rozmiaru prawie formatu A3 i musiałem wykombinować coś innego. Z drugiej jednak strony, było na nich sporo szczegółów, które potem okazały się istotne w nawigacji. Zatem mapnik to podstawa i chyba nie trzeba kupować takich za 200zł. Praktycznie każdy zawodnik miał coś innego, liczne były konstrukcje domowej roboty z wykorzystaniem klipsów biurowych. Przed startem przyjąłem założenie, że daję sobie 4h czasu i zobaczę ile punktów uda mi się odwiedzić. Po krótkiej analizie map, przyjąłem strategię, że w pierwszej kolejności jadę do najdalej oddalonych punktów, zbierając wszystkie inne po drodze. Na sam koniec wracam w okolice startu i mety, aby zdobyć punkty zlokalizowane w ich pobliżu. Prócz pierwszego punktu, który sobie wyznaczyłem, z pozostałymi nie miałem większego problemu, by je odnaleźć. Przy pierwszym krążyłem z 10 minut po złej stronie ogrodzenia…

Po 3 godzinach jazdy i zaliczeniu wszystkich najdalszych punktów, zacząłem wracam w kierunku mety, aby zebrać na sam koniec punkty zlokalizowane w Lesie Łagiewnickim. Niestety pogoda wyraźnie się pogorszyła i z każdą chwilą padało coraz mocniej. Właściwie na deszcz zbierało się od samego rana, ale liczyłem, że chmury dadzą sobie na wstrzymanie do wieczora. Nic z tego - tuż przed godziną 15 już regularnie lało. Byłem już blisko mety, gdzie czekała moja żona z synkiem, zbliżał się mój limit czasowy, a mapa od deszczu rozłaziła się w dłoniach. Zebrałem po drodze jeszcze dwa odbicia perforatorów i kwadrans po 15 wjechałem na metę. W sumie zaliczyłem 14 punktów. Limit czasowy był wyznaczony na godzinę 17, więc gdybym pojeździł dłużej z pewnością bym zdążył objechać wszystkie 20. Na liczniku miałem 67km, czyli mój wariant trasy nie był najbardziej optymalny. Według organizatora trasa pucharowa przy najlepszym wyborze przejazdu miała liczyć około 60km. Po oddaniu karty startowej, szybko się przebrałem w suche ubrania i skorzystałem z posiłku przygotowanego na grillu. Mimo siąpiącego deszczu, kiełbaski i karkówka skwierczały na ruszcie, a kto chciał mógł ogrzać się i upiec mięcho przy ognisku.

Uzupełniłem stracone kalorie, chwilę jeszcze rozmawiałem z innymi o przebiegu zawodów, a potem zapakowałem się z rodziną do samochodu i skierowałem się w stronę Warszawy. Był to dla mnie bardzo udany debiut w imprezie MTBO i na pewno jeszcze nie raz spróbuję tej formy aktywności rowerowej. Bike Orient to świetna zabawa, a organizatorzy mieli wszystko zapięte na ostatni guzik. Dodając do tego miłą atmosferę i piękne okoliczności przyrody, uznaję to za idealnie spędzoną sobotę! Polecam każdemu - pamiętajcie tylko o mapniku, jakimkolwiek!

Wspominam także miło te tereny, bo tu pierwszy raz startowałem w Mazovii w 2010 roku. Tamta impreza odbyła się właśnie w okolicach Zgierza, a trasa była naprawdę wymagająca. Może kiedyś Cezary Zamana postanowi tu zawitać ponownie? Na starcie sobotniej imprezy o nazwie Bike Orient stanęło około 120 osób, które do wyboru miały 3 warianty trasy: 2 rowerowe (60km i 25km) oraz jedną pieszą o długości także 25km. Ja zdecydowałem się na start na najdłuższym dystansie.

Tuż przed 11 głos zabrał organizator, który szybko streścił reguły zawodów i nastąpiło rozdanie map. Wtedy zdałem sobie sprawę, że brak mapnika to jednak poważny błąd. Celowo w sumie go nie kupiłem na jedną imprezę, bo chciałem sprawdzić czy w ogóle spodoba mi się taka forma jazdy na rowerze. Myślałem więc, że bez problemu schowam mapy w tylnej kieszeni koszulki. Niestety, były one rozmiaru prawie formatu A3 i musiałem wykombinować coś innego. Z drugiej jednak strony, było na nich sporo szczegółów, które potem okazały się istotne w nawigacji. Zatem mapnik to podstawa i chyba nie trzeba kupować takich za 200zł. Praktycznie każdy zawodnik miał coś innego, liczne były konstrukcje domowej roboty z wykorzystaniem klipsów biurowych. Przed startem przyjąłem założenie, że daję sobie 4h czasu i zobaczę ile punktów uda mi się odwiedzić. Po krótkiej analizie map, przyjąłem strategię, że w pierwszej kolejności jadę do najdalej oddalonych punktów, zbierając wszystkie inne po drodze. Na sam koniec wracam w okolice startu i mety, aby zdobyć punkty zlokalizowane w ich pobliżu. Prócz pierwszego punktu, który sobie wyznaczyłem, z pozostałymi nie miałem większego problemu, by je odnaleźć. Przy pierwszym krążyłem z 10 minut po złej stronie ogrodzenia…

Po 3 godzinach jazdy i zaliczeniu wszystkich najdalszych punktów, zacząłem wracam w kierunku mety, aby zebrać na sam koniec punkty zlokalizowane w Lesie Łagiewnickim. Niestety pogoda wyraźnie się pogorszyła i z każdą chwilą padało coraz mocniej. Właściwie na deszcz zbierało się od samego rana, ale liczyłem, że chmury dadzą sobie na wstrzymanie do wieczora. Nic z tego - tuż przed godziną 15 już regularnie lało. Byłem już blisko mety, gdzie czekała moja żona z synkiem, zbliżał się mój limit czasowy, a mapa od deszczu rozłaziła się w dłoniach. Zebrałem po drodze jeszcze dwa odbicia perforatorów i kwadrans po 15 wjechałem na metę. W sumie zaliczyłem 14 punktów. Limit czasowy był wyznaczony na godzinę 17, więc gdybym pojeździł dłużej z pewnością bym zdążył objechać wszystkie 20. Na liczniku miałem 67km, czyli mój wariant trasy nie był najbardziej optymalny. Według organizatora trasa pucharowa przy najlepszym wyborze przejazdu miała liczyć około 60km. Po oddaniu karty startowej, szybko się przebrałem w suche ubrania i skorzystałem z posiłku przygotowanego na grillu. Mimo siąpiącego deszczu, kiełbaski i karkówka skwierczały na ruszcie, a kto chciał mógł ogrzać się i upiec mięcho przy ognisku.

Uzupełniłem stracone kalorie, chwilę jeszcze rozmawiałem z innymi o przebiegu zawodów, a potem zapakowałem się z rodziną do samochodu i skierowałem się w stronę Warszawy. Był to dla mnie bardzo udany debiut w imprezie MTBO i na pewno jeszcze nie raz spróbuję tej formy aktywności rowerowej. Bike Orient to świetna zabawa, a organizatorzy mieli wszystko zapięte na ostatni guzik. Dodając do tego miłą atmosferę i piękne okoliczności przyrody, uznaję to za idealnie spędzoną sobotę! Polecam każdemu - pamiętajcie tylko o mapniku, jakimkolwiek!
- Teren 67.00km
- Czas 04:15
- VMAX 48.60km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj