Wtorek, 9 października 2012
Kategoria Mazovia MTB
Mazovia MTB - Nowy Dwór Mazowiecki
- DST 62.00km
- Teren 62.00km
- Czas 03:09
- VAVG 19.68km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 października 2012
Kategoria Na luzie
Do pracy
- DST 37.00km
- Czas 02:00
- VAVG 18.50km/h
- Sprzęt Giant Terrago
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lipca 2012
Kategoria Trening MTB
VI Memoriał Bercika o Puchar Burmistrza Miasta Marki
To już szósty rok z rzędu, kiedy rodzina i przyjaciele Huberta „Bercika” Manteuffela postanowili uczcić pamięć tego pasjonata kolarstwa, organizując pod jego imieniem memoriał w podwarszawskich Markach. Zawody te, będące jednocześnie wyścigiem o puchar Burmistrza Miasta Marki z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością i w sobotę na starcie stanęło blisko 200 osób. Świetna organizacja, dobre wsparcie sponsorów (darmowy start dla wszystkich!), życzliwa atmosfera i zdrowa kolarska rywalizacja na trudnej technicznie trasie to wyróżniki, które sprawiają, że ta impreza powinna być pozycją obowiązkową w kalendarzu każdego miłośnika MTB. Do wyboru 2 dystanse: Standard, czyli jedna pętla o długości 16km, oraz trzykrotnie dłuższy Sport, na którym startowałem.
To był mój drugi start tutaj, poprzedniego lata byłem debiutantem i trasa bardzo mocno mnie zaskoczyła - pamiętam że na metę przyjechałem z wywieszonym do pasa językiem. Teraz już wiedziałem czego się spodziewać: wąskich ścieżek między drzewami, niespodziewanych połaci piachu, momentami rozmiękczonego podłoża, które „zakleja opony”, a przede wszystkim sporej ilości krótkich podjazdów. Pamiętam też gigantyczną kałużę wypełnioną błotną mazią i z koleinami o głębokości kilkunastu centymetrów, którą nie sposób było ominąć. Na szczęście, tej akurat przeszkody w tym roku nie było!
Ostatnio nie mam za wiele czasu na treningi, więc zmusiłem się wręcz, aby nie wystrzelić od razu do przodu, tylko jechać spokojnym, równym tempem. Start opóźnił się o kilka minut, ale tuż po godzinie 10 spiker dał sygnał do startu. Pierwsze trzy kilometry poprowadzone inaczej niż rok temu, to właściwie asfalt i szeroka leśna droga. Tętno niestety od razu mocno w górę, szybko dobijam do 180 uderzeń i staram się jak mogę, aby je zbić. Dopiero po pierwszym okrążeniu puls się ustabilizował i nie miałem już obaw, że zabraknie mi energii do pedałowania na odpowiednim poziomie. Po tych kilku płaskich kilometrach trasa wjechała na szlak, który znałem już z ubiegłego roku i mniej więcej wiedziałem czego oczekiwać za następnym zakrętem. Pamięć bywa jednak zawodna, a teren się zmienia pod wpływem opadów, zatem trzeba być ciągle mocno skupionym na prowadzeniu roweru właściwym śladem. W połowie pętli mijam bufet i tu zaczyna się bardziej pagórkowaty odcinek trasy. Jest też więcej piachu, w niektórych miejscach nie ma go jak zupełnie objechać. Ostatni kilometr to wyjazd z powrotem na asfalt, a potem szeroką leśną drogą na linię startu. Pierwsze okrążenie mijam po 45 minutach i tu mam szansę na wyrównanie tętna i zjedzenie czegoś konkretnego. Drugie kółko zaliczam po upływie godziny i 32 minut, czyli nieznacznie wolniej. Chwilę wcześniej zgubiłem dwójkę kolarzy, z którymi jechałem praktycznie od samego początku. Na ostatnią pętlę wjeżdżam już sam i chyba ze względu na brak oddechu na plecach zajmuje mi ona ponad 55 minut. Po drodze mijam jeszcze kolarza, którego widziałem w oddali przed sobą, a który teraz próbuje naprawić ukręconą przerzutkę i wyrwany hak. Faktycznie, trasa była tak zmienna i zaskakująca (zwłaszcza dla kogoś, kto jeszcze tu nie był), że momentami nie było czasu na zmianę przełożenia, a próba wrzucenia wyższego biegu pod obciążeniem najczęściej właśnie kończy się w powyższy sposób.

źródło: http://rower.arteq.org
Na mecie melduję się z czasem 2:28. Na mecie czuję się wykończony, ale nie jest to taki stan jak rok temu, tu szybko dochodzę do siebie. Przede wszystkim dzięki przepysznym arbuzom i obfitemu posiłkowi regeneracyjnemu. Szkoda, że przyjechałem na miejsce samochodem, bo wypicie piwa w ogródku z innymi zawodnikami byłoby świetnym podsumowaniem imprezy. Zadowalam się zielonym Poweradem.
Szczerze polecam te zawody kolarzom, którzy nie mieli okazji tu jeszcze zawitać. Gwarantuję, że trasa wyciśnie z każdego siódme poty, a wspaniała atmosfera sprawi, że każdy będzie chciał przyjechać tu za rok!
W imieniu Wertykal bikeBoard Team serdecznie dziękuję organizatorom za możliwość wzięcia udziału w wyścigu.
To był mój drugi start tutaj, poprzedniego lata byłem debiutantem i trasa bardzo mocno mnie zaskoczyła - pamiętam że na metę przyjechałem z wywieszonym do pasa językiem. Teraz już wiedziałem czego się spodziewać: wąskich ścieżek między drzewami, niespodziewanych połaci piachu, momentami rozmiękczonego podłoża, które „zakleja opony”, a przede wszystkim sporej ilości krótkich podjazdów. Pamiętam też gigantyczną kałużę wypełnioną błotną mazią i z koleinami o głębokości kilkunastu centymetrów, którą nie sposób było ominąć. Na szczęście, tej akurat przeszkody w tym roku nie było!
Ostatnio nie mam za wiele czasu na treningi, więc zmusiłem się wręcz, aby nie wystrzelić od razu do przodu, tylko jechać spokojnym, równym tempem. Start opóźnił się o kilka minut, ale tuż po godzinie 10 spiker dał sygnał do startu. Pierwsze trzy kilometry poprowadzone inaczej niż rok temu, to właściwie asfalt i szeroka leśna droga. Tętno niestety od razu mocno w górę, szybko dobijam do 180 uderzeń i staram się jak mogę, aby je zbić. Dopiero po pierwszym okrążeniu puls się ustabilizował i nie miałem już obaw, że zabraknie mi energii do pedałowania na odpowiednim poziomie. Po tych kilku płaskich kilometrach trasa wjechała na szlak, który znałem już z ubiegłego roku i mniej więcej wiedziałem czego oczekiwać za następnym zakrętem. Pamięć bywa jednak zawodna, a teren się zmienia pod wpływem opadów, zatem trzeba być ciągle mocno skupionym na prowadzeniu roweru właściwym śladem. W połowie pętli mijam bufet i tu zaczyna się bardziej pagórkowaty odcinek trasy. Jest też więcej piachu, w niektórych miejscach nie ma go jak zupełnie objechać. Ostatni kilometr to wyjazd z powrotem na asfalt, a potem szeroką leśną drogą na linię startu. Pierwsze okrążenie mijam po 45 minutach i tu mam szansę na wyrównanie tętna i zjedzenie czegoś konkretnego. Drugie kółko zaliczam po upływie godziny i 32 minut, czyli nieznacznie wolniej. Chwilę wcześniej zgubiłem dwójkę kolarzy, z którymi jechałem praktycznie od samego początku. Na ostatnią pętlę wjeżdżam już sam i chyba ze względu na brak oddechu na plecach zajmuje mi ona ponad 55 minut. Po drodze mijam jeszcze kolarza, którego widziałem w oddali przed sobą, a który teraz próbuje naprawić ukręconą przerzutkę i wyrwany hak. Faktycznie, trasa była tak zmienna i zaskakująca (zwłaszcza dla kogoś, kto jeszcze tu nie był), że momentami nie było czasu na zmianę przełożenia, a próba wrzucenia wyższego biegu pod obciążeniem najczęściej właśnie kończy się w powyższy sposób.

źródło: http://rower.arteq.org
Na mecie melduję się z czasem 2:28. Na mecie czuję się wykończony, ale nie jest to taki stan jak rok temu, tu szybko dochodzę do siebie. Przede wszystkim dzięki przepysznym arbuzom i obfitemu posiłkowi regeneracyjnemu. Szkoda, że przyjechałem na miejsce samochodem, bo wypicie piwa w ogródku z innymi zawodnikami byłoby świetnym podsumowaniem imprezy. Zadowalam się zielonym Poweradem.
Szczerze polecam te zawody kolarzom, którzy nie mieli okazji tu jeszcze zawitać. Gwarantuję, że trasa wyciśnie z każdego siódme poty, a wspaniała atmosfera sprawi, że każdy będzie chciał przyjechać tu za rok!
W imieniu Wertykal bikeBoard Team serdecznie dziękuję organizatorom za możliwość wzięcia udziału w wyścigu.
- DST 48.00km
- Teren 48.00km
- Czas 02:28
- VAVG 19.46km/h
- VMAX 37.00km/h
- HRmax 183 ( 96%)
- HRavg 172 ( 90%)
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 lipca 2012
Kategoria Trening MTB
Wtorek 10.07.2012
- DST 41.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:45
- VAVG 23.43km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 lipca 2012
Kategoria Mazovia MTB
Mazovia MTB Kozienice
- DST 67.00km
- Teren 67.00km
- Czas 03:12
- VAVG 20.94km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 czerwca 2012
Kategoria Powerade Garmin MTB Marathon
MTB Trophy 2012 etap IV
Wielka Racza - Wielkie Błoto :/ Ostatni etap to prawdziwa gratka dla miłośników błotnych maseczek i biczowania sosnowymi gałązkami.
Cel osiągnięty-koszulka finishera w garści!!!

Cel osiągnięty-koszulka finishera w garści!!!


- DST 74.50km
- Teren 74.50km
- Czas 07:40
- VAVG 9.72km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 czerwca 2012
Kategoria Powerade Garmin MTB Marathon
MTB Trophy etap III
Rysianka zdobyta! Nie taki diabeł straszny jak o nim mówili przed startem. Największym problemem był zjazd z tej góry zakończony efektownym dzwonem w błotnej mazi.









- DST 69.00km
- Teren 69.00km
- Czas 05:58
- VAVG 11.56km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 czerwca 2012
Kategoria Powerade Garmin MTB Marathon
MTB Trophy 2012 etap II
Beskidzkiej masakry ciąg dalszy. Pogoda nadal dopisuje, przez cały dzień świeciło słońce. Dziejszy etap zaczyał się i kończył tuż za granicą, w Bukovcu w Czechach. Wśród atrakcji m.in. karkołomny zjazd z Javorowego.





- DST 80.00km
- Teren 80.00km
- Czas 06:54
- VAVG 11.59km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 czerwca 2012
Kategoria Na luzie
Czwartek 07.06.2012
Przejazd z Kubalonki do schroniska Zaolzianka i z powrotem, potem jeszcze rozjad po maratonie.
- DST 20.00km
- Czas 01:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 czerwca 2012
Kategoria Powerade Garmin MTB Marathon
MTB Trophy 2012 etap I
Pierwszy etap zaliczony! To dopiero jednak rozgrzewka przed kolejnymi. Od tygodnia z niepokojem spoglądałem w niebo i na prognozy pogody. Jazda w Beskidzie w deszczu byłaby prawdziwą masakrą dla sprzętu. Na szczęście od środy w Istebnej świeci słońce, temperatura nie przekracza 20 stopni i wieje lekki wiatr - idealne warunki na rowerowanie!
Ten wyścig to moja pierwsza etapówka, ścigam się tylko sam ze sobą, jadę tak jak mi dyktuje organizm. Etap pierwszy liczył 67km z jednym konkretnym podjazdem na Skrzyczne. Wśród uczestników bardzo dużo rowerów z pełnym zawieszeniem i 29-tek. Towarzystwo międzynarodowe, są nawet ludzie z RPA i Nepalu!
Ja na moim hardtailu o ile dorównuję reszcie na podjazdach, to na tutejszych zjazdach od razu odpadam. Full po prostu jedzie w dół na nic nie zważając, ja muszę skupiać się, aby nie dobić tylnego koła.
Zmieściłem się w czasie <5h, jestem zadowolony!
Ten wyścig to moja pierwsza etapówka, ścigam się tylko sam ze sobą, jadę tak jak mi dyktuje organizm. Etap pierwszy liczył 67km z jednym konkretnym podjazdem na Skrzyczne. Wśród uczestników bardzo dużo rowerów z pełnym zawieszeniem i 29-tek. Towarzystwo międzynarodowe, są nawet ludzie z RPA i Nepalu!
Ja na moim hardtailu o ile dorównuję reszcie na podjazdach, to na tutejszych zjazdach od razu odpadam. Full po prostu jedzie w dół na nic nie zważając, ja muszę skupiać się, aby nie dobić tylnego koła.
Zmieściłem się w czasie <5h, jestem zadowolony!
- DST 67.00km
- Teren 67.00km
- Czas 04:59
- VAVG 13.44km/h
- VMAX 67.00km/h
- Podjazdy 2300m
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze