Niedziela, 15 kwietnia 2012
Kategoria Powerade Garmin MTB Marathon
Powerade Garmin MTB Marathon - Murowana Goślina
Starty w Murowanej Goślinie to już dla mnie mała tradycja. Rywalizuję tu 3 raz z rzędu i za każdym razem coraz bardziej mi się podoba. W tym roku Organizatorzy mocno zmodyfikowali trasę dokładając nową pętlę na północ od Murowanej w dolinie Warty oraz modyfikując trasę po Puszczy Zielonka. O samej trasie jednak później. Największy hit tego dnia to mój nowy rower. No dobra – mój tylko na kilka godzin tego dnia, ale zawsze to coś czym warto się pochwalić. A jest czym bo tego dnia miałem przyjemność dosiadać Speca Epic Comp 29! Postanowiłem skorzystać z możliwości jaką daje centrum testowe tej marki które na ten rok przygotowało bardzo szeroką gamę modeli do testowania. A że nigdy nie miałem okazji jeszcze jeździć na fullu, a tym bardziej na dużych kołach, była to bardzo dobra okazja aby sprawdzić taki właśnie rower. Trochę się wahałem na początku, bo w sumie bierze się pełną odpowiedzialność za maszynę, a jak wiadomo ta marka wysoko się ceni (to był model za 11600PLN). Stwierdziłem jednak, że na nizinnym wyścigu nic się nie stanie, a ryzyko upadku jest minimalne. Trzeba tylko uważać na innych, aby nikt nie wjechał mi w tyłek. Wcześniej dogadałem wszystkie szczegóły mailowo i mój rower startowy został w Warszawie.
W Murowanej byłem chwilę po 9 (jechałem z Piły, gdzie zatrzymałem się u rodziny na weekend), pogoda iście pod psem. 10 stopni, silny wiatr i właśnie zaczynało padać. Od razu udałem się na stoisko Specialized aby odebrać rower. Podpisaliśmy umowę, 500 zeta do kasy, szybka regulacja i omówienie pracy zawieszenia i oto jest:

Rower zupełnie nowy, dopiero co wyjęty z pudełka. Będę pierwszym testerem tego egzemplarza. Wróciłem do samochodu aby się przebrać i ruszyłem szybko na rozgrzewkę. Nie jeździłem wcześniej nigdy na osprzęcie SRAMa, więc to też wymagało chwili uwagi i sprawdzenia pracy mechanizmu. Trudno mi wyczuć wrzucanie wyższych trybów, nie ma tego charakterystycznego kliku co w Shimano i zdarzyło mi się kilka razy podczas jazdy wrzucić 2 biegi zamiast jednego. Sprawdziłem pierwsze kilka kilometrów trasy i wróciłem do samochodu zabrać plecak z osprzętem. Po drodze jednak obluzowało się lewe ramię korby, więc podjechałem jeszcze raz na stoiska Speca z prośbą o poprawienie tego oraz wyregulowanie przedniej zmieniarki – na rozgrzewce 2 raz łańcuch wypadł mi poza blat. Jeszcze tylko przedstartowa toaleta ;) i ustawiłem się w sektorze. Na tych imprezach startuję zawsze znając swoje miejsce w szeregu – nie jestem wielkim wycinakiem i zdaję sobie sprawę, że u Golonki startują praktycznie najlepsi zawodnicy w Polsce. Ten maraton miał być też dla mnie solidnym treningiem, postanowiłem sobie że wreszcie przejadę jakiś wyścig od startu do mety swoim naturalnym tempem, bez głupiego podpalania się. Dlatego też zacząłem dosłownie jako ostatni zawodnik dystansu MEGA, za mną w sektorze ustawiali się już ludzie do MINI. No i o to chodziło – po prostu zacząłem jechać swoje. Czołówka pewnie dała niesamowity ogień od startu, a ja jechałem tak, żeby pikawa nie wyskoczyła. Pętla północna okazała się być bardzo fajnym i zróżnicowanym odcinkiem całej trasy. Sporo kluczących ścieżek, zawijasów i małych pagórków a wszystko to okraszone piękną przyrodą. Mimo tego, że przez cały czas padało, wszystko wchłaniało się w podłoże i błoto było tylko na sporadycznych odcinkach. Przy bardziej mokrej pogodzie i rozmiękczonej trasie moje opony mogłyby mieć spore problemy. A tak rower szedł jak przecinak, niesamowita różnica względem tego, co ujeżdżałem do tej pory. Największą uwagę zwróciłem przede wszystkim na komfort moich 4 liter – z pełnym zawieszeniem praktycznie w 100% można skupić się na pedałowaniu i trzymaniu dobrego kursu. Jakiekolwiek nierówności zupełnie nie wpływają na stan mojego kręgosłupa, nie ma tego wstawania i amortyzowania kolanami większych dziur. Po prostu jedziesz do przodu utrzymując stałą kadencję! Trochę odczucia zaburzyło mi jednak twarde siodło Specialized Phenom. Wiem, że pracował nad nią sztab inżynierów tej firmy i pewnie w dłuższym okresie spisuje się świetnie, ale na pierwszy raz to straszna deska, był to duży szok po przesiadce z mojej kanapy.
Ze spokojem mijałem kolejne osoby, tętno w granicach 160 czyli sporo poniżej AT. Jaka różnica w porównaniu z poprzednim startem w Otwocku, gdzie już zaraz po starcie dobijałem do 180! Duże koła połykają kolejne metry, a ja odczuwam wielką radość, że tak dobrze mi się jedzie. Muszę jednak uważać, żeby właśnie z tego powodu nie pomyśleć, że „mogę wszystko” i nie przyciskać za wcześnie ponad swoje możliwości. Pętlę północną chciałem przejechać na spokojnie, zobaczyć jak się będę czuł. W piątek i sobotę z samopoczuciem było kiepsko, więc nie chciałem przesadzić. Ale widać, że przedstartowa adrenalina zadziałała! Po 1,5h zbliżamy się z powrotem do Murowanej i wpadamy na słynny już piaskowy odcinek tuż za miasteczkiem, który na szczęście można ominąć jadąc lasem, ale trzeba skręcić na dobrą ścieżkę odpowiednio wcześnie. Ten manewr mam już przetrenowany. Pętla południowa to już więcej wzniesień, które przy takiej prędkości całego wyścigu wymagają naprawdę mocnej łydy. W tym roku czuję, że po zimowych treningach na podjazdach mogę powalczyć z innymi. Wcześniej, po prostu je wyjeżdżałem, ale chyba bez większej walki. Tu w dodatku mając wsparcie w postaci kół 29 cali wyprzedzam kolejnych zawodników. Mam świadomość, że powoli zbliżamy się do crème de la crème dzisiejszego dnia, czyli podjazdów pod Dziewiczą Górę. Znam już te okolice i gdy dojeżdżamy do ścieżki przedzielonej wzdłuż taśmą, a po drugiej stronie widzę zawodników jadących w przeciwną stronę, to wiem że zaraz zacznie się ostra wyrypa. Na początek ściana, jeszcze na początku chciałem spróbować się z nią zmierzyć, ale przy redukcji łańcuch wypadł mi poza największy tryb i od razu stanąłem aby niczego nie urwać. Na szczęście nie zaklinował się mocno i udało mi się go wyciągnąć, ale ruszyć już nie było jak. Z mojej grupki wszyscy pchali swoje rowery, ciekawe czy ktoś z czołówki to wyjechał? Wydaje mi się, że było by to możliwe. Potem szybki zjazd, nawrót i dawaj pod górę jeszcze raz, ale tym razem łagodniej. I taki scenariusz powtórzył się dwa razy, przy czym w jednym momencie skręciłem w prawo, a trasa prowadziła w lewo. Usłyszałem tylko krzyk „zła droga!”, hampel, nawrót i gonimy resztę! Po wyjeździe z tej sekcji do końca zostało już jakieś 15km. Wtedy zacząłem odczuwać pierwsze poważne zmęczenie i miękkie nogi. Wyssałem do końca oba żele, wcisnąłem banana z ostatniego bufetu i napierałem dalej. Bałem się, żeby w ostatniej chwili nie zabrakło mi prądu ale na szczęście nic takiego się nie stało. Wraz z tabliczką „5km” odzyskałem wiarę, że ten wyścig się wreszcie kiedyś skończy i starałem się dokręcać w miarę sił. Widzę już znajome ścieżki, jeszcze tylko podjazd pod ten pagórek, zakręt (tu się nie wyrobiłem i zatrzymałem się barkiem na drzewie po zewnętrznej) potem dojazd do torów, przejazd przez ulicę i jestem z powrotem na piaszczystym odcinku, który od razu omijam lasem. Tu jeszcze wyprzedziłem jednego ściganta, a na dojeździe do asfaltu byłem prawie na równo z kolejnym zawodnikiem. Na prostej udało mi się go wyprzedzić i wjechać spokojnie na metę! Gdyby nie spotkanie z drzewem parę kilometrów wcześniej, pewnie doszedłbym jeszcze jednego. Pyszne grejpfruty na mecie smakują jak nigdy…
Jeszcze kilka słów o napędzie 2x10. To także był mój pierwszy raz. Na tę chwilę jestem bardzo zadowolony, wszystko chodziło płynnie, jak w nowym rowerze. No właśnie – rower był nowy, wszystko wyregulowane na tip-top. Ciekawi mnie dokładność działania po sezonie, dwóch intensywnego użytkowania. W swoim prywatnym rowerze mam problemy z idealną regulacją 3x9. Zakres przełożeń: korby 38/24 i kaseta 11/36. W takim ustawieniu widzę możliwość używania najtwardszego przełożenia częściej niż raz na ruski rok. 2 tarcze z przodu to także mniej wachlowania przednią przerzutką – zawsze to mniejsze ryzyko uszkodzenia. Generalnie – daje radę, w górach też się sprawdzi. Po głębsze analizy odsyłam do jednego z numerów bB z ubiegłego roku, gdzie dokładnie porównano różne konfiguracje obecnie stosowanych napędów.
Do zwycięzcy straciłem 45 minut, ale to nie ma dla mnie większego znaczenia. Liczy się zabawa i zadowolenie z samego siebie. Byłem 67 w M2 oraz 166 Open, co oznacza że od startu wyprzedziłem jakieś 300 osób :) Przejechałem ten maraton tak jak chciałem, a testowy rower okazał się bardzo pomocny. Szkoda tylko, że cena zabójcza i zwykły śmiertelnik może tylko o czymś takim pomarzyć. Za tydzień kolejne zawody i nie wiem jak spojrzę na mojego sztywniaka ;)

W Murowanej byłem chwilę po 9 (jechałem z Piły, gdzie zatrzymałem się u rodziny na weekend), pogoda iście pod psem. 10 stopni, silny wiatr i właśnie zaczynało padać. Od razu udałem się na stoisko Specialized aby odebrać rower. Podpisaliśmy umowę, 500 zeta do kasy, szybka regulacja i omówienie pracy zawieszenia i oto jest:

Rower zupełnie nowy, dopiero co wyjęty z pudełka. Będę pierwszym testerem tego egzemplarza. Wróciłem do samochodu aby się przebrać i ruszyłem szybko na rozgrzewkę. Nie jeździłem wcześniej nigdy na osprzęcie SRAMa, więc to też wymagało chwili uwagi i sprawdzenia pracy mechanizmu. Trudno mi wyczuć wrzucanie wyższych trybów, nie ma tego charakterystycznego kliku co w Shimano i zdarzyło mi się kilka razy podczas jazdy wrzucić 2 biegi zamiast jednego. Sprawdziłem pierwsze kilka kilometrów trasy i wróciłem do samochodu zabrać plecak z osprzętem. Po drodze jednak obluzowało się lewe ramię korby, więc podjechałem jeszcze raz na stoiska Speca z prośbą o poprawienie tego oraz wyregulowanie przedniej zmieniarki – na rozgrzewce 2 raz łańcuch wypadł mi poza blat. Jeszcze tylko przedstartowa toaleta ;) i ustawiłem się w sektorze. Na tych imprezach startuję zawsze znając swoje miejsce w szeregu – nie jestem wielkim wycinakiem i zdaję sobie sprawę, że u Golonki startują praktycznie najlepsi zawodnicy w Polsce. Ten maraton miał być też dla mnie solidnym treningiem, postanowiłem sobie że wreszcie przejadę jakiś wyścig od startu do mety swoim naturalnym tempem, bez głupiego podpalania się. Dlatego też zacząłem dosłownie jako ostatni zawodnik dystansu MEGA, za mną w sektorze ustawiali się już ludzie do MINI. No i o to chodziło – po prostu zacząłem jechać swoje. Czołówka pewnie dała niesamowity ogień od startu, a ja jechałem tak, żeby pikawa nie wyskoczyła. Pętla północna okazała się być bardzo fajnym i zróżnicowanym odcinkiem całej trasy. Sporo kluczących ścieżek, zawijasów i małych pagórków a wszystko to okraszone piękną przyrodą. Mimo tego, że przez cały czas padało, wszystko wchłaniało się w podłoże i błoto było tylko na sporadycznych odcinkach. Przy bardziej mokrej pogodzie i rozmiękczonej trasie moje opony mogłyby mieć spore problemy. A tak rower szedł jak przecinak, niesamowita różnica względem tego, co ujeżdżałem do tej pory. Największą uwagę zwróciłem przede wszystkim na komfort moich 4 liter – z pełnym zawieszeniem praktycznie w 100% można skupić się na pedałowaniu i trzymaniu dobrego kursu. Jakiekolwiek nierówności zupełnie nie wpływają na stan mojego kręgosłupa, nie ma tego wstawania i amortyzowania kolanami większych dziur. Po prostu jedziesz do przodu utrzymując stałą kadencję! Trochę odczucia zaburzyło mi jednak twarde siodło Specialized Phenom. Wiem, że pracował nad nią sztab inżynierów tej firmy i pewnie w dłuższym okresie spisuje się świetnie, ale na pierwszy raz to straszna deska, był to duży szok po przesiadce z mojej kanapy.
Ze spokojem mijałem kolejne osoby, tętno w granicach 160 czyli sporo poniżej AT. Jaka różnica w porównaniu z poprzednim startem w Otwocku, gdzie już zaraz po starcie dobijałem do 180! Duże koła połykają kolejne metry, a ja odczuwam wielką radość, że tak dobrze mi się jedzie. Muszę jednak uważać, żeby właśnie z tego powodu nie pomyśleć, że „mogę wszystko” i nie przyciskać za wcześnie ponad swoje możliwości. Pętlę północną chciałem przejechać na spokojnie, zobaczyć jak się będę czuł. W piątek i sobotę z samopoczuciem było kiepsko, więc nie chciałem przesadzić. Ale widać, że przedstartowa adrenalina zadziałała! Po 1,5h zbliżamy się z powrotem do Murowanej i wpadamy na słynny już piaskowy odcinek tuż za miasteczkiem, który na szczęście można ominąć jadąc lasem, ale trzeba skręcić na dobrą ścieżkę odpowiednio wcześnie. Ten manewr mam już przetrenowany. Pętla południowa to już więcej wzniesień, które przy takiej prędkości całego wyścigu wymagają naprawdę mocnej łydy. W tym roku czuję, że po zimowych treningach na podjazdach mogę powalczyć z innymi. Wcześniej, po prostu je wyjeżdżałem, ale chyba bez większej walki. Tu w dodatku mając wsparcie w postaci kół 29 cali wyprzedzam kolejnych zawodników. Mam świadomość, że powoli zbliżamy się do crème de la crème dzisiejszego dnia, czyli podjazdów pod Dziewiczą Górę. Znam już te okolice i gdy dojeżdżamy do ścieżki przedzielonej wzdłuż taśmą, a po drugiej stronie widzę zawodników jadących w przeciwną stronę, to wiem że zaraz zacznie się ostra wyrypa. Na początek ściana, jeszcze na początku chciałem spróbować się z nią zmierzyć, ale przy redukcji łańcuch wypadł mi poza największy tryb i od razu stanąłem aby niczego nie urwać. Na szczęście nie zaklinował się mocno i udało mi się go wyciągnąć, ale ruszyć już nie było jak. Z mojej grupki wszyscy pchali swoje rowery, ciekawe czy ktoś z czołówki to wyjechał? Wydaje mi się, że było by to możliwe. Potem szybki zjazd, nawrót i dawaj pod górę jeszcze raz, ale tym razem łagodniej. I taki scenariusz powtórzył się dwa razy, przy czym w jednym momencie skręciłem w prawo, a trasa prowadziła w lewo. Usłyszałem tylko krzyk „zła droga!”, hampel, nawrót i gonimy resztę! Po wyjeździe z tej sekcji do końca zostało już jakieś 15km. Wtedy zacząłem odczuwać pierwsze poważne zmęczenie i miękkie nogi. Wyssałem do końca oba żele, wcisnąłem banana z ostatniego bufetu i napierałem dalej. Bałem się, żeby w ostatniej chwili nie zabrakło mi prądu ale na szczęście nic takiego się nie stało. Wraz z tabliczką „5km” odzyskałem wiarę, że ten wyścig się wreszcie kiedyś skończy i starałem się dokręcać w miarę sił. Widzę już znajome ścieżki, jeszcze tylko podjazd pod ten pagórek, zakręt (tu się nie wyrobiłem i zatrzymałem się barkiem na drzewie po zewnętrznej) potem dojazd do torów, przejazd przez ulicę i jestem z powrotem na piaszczystym odcinku, który od razu omijam lasem. Tu jeszcze wyprzedziłem jednego ściganta, a na dojeździe do asfaltu byłem prawie na równo z kolejnym zawodnikiem. Na prostej udało mi się go wyprzedzić i wjechać spokojnie na metę! Gdyby nie spotkanie z drzewem parę kilometrów wcześniej, pewnie doszedłbym jeszcze jednego. Pyszne grejpfruty na mecie smakują jak nigdy…
Jeszcze kilka słów o napędzie 2x10. To także był mój pierwszy raz. Na tę chwilę jestem bardzo zadowolony, wszystko chodziło płynnie, jak w nowym rowerze. No właśnie – rower był nowy, wszystko wyregulowane na tip-top. Ciekawi mnie dokładność działania po sezonie, dwóch intensywnego użytkowania. W swoim prywatnym rowerze mam problemy z idealną regulacją 3x9. Zakres przełożeń: korby 38/24 i kaseta 11/36. W takim ustawieniu widzę możliwość używania najtwardszego przełożenia częściej niż raz na ruski rok. 2 tarcze z przodu to także mniej wachlowania przednią przerzutką – zawsze to mniejsze ryzyko uszkodzenia. Generalnie – daje radę, w górach też się sprawdzi. Po głębsze analizy odsyłam do jednego z numerów bB z ubiegłego roku, gdzie dokładnie porównano różne konfiguracje obecnie stosowanych napędów.
Do zwycięzcy straciłem 45 minut, ale to nie ma dla mnie większego znaczenia. Liczy się zabawa i zadowolenie z samego siebie. Byłem 67 w M2 oraz 166 Open, co oznacza że od startu wyprzedziłem jakieś 300 osób :) Przejechałem ten maraton tak jak chciałem, a testowy rower okazał się bardzo pomocny. Szkoda tylko, że cena zabójcza i zwykły śmiertelnik może tylko o czymś takim pomarzyć. Za tydzień kolejne zawody i nie wiem jak spojrzę na mojego sztywniaka ;)

- DST 73.00km
- Teren 73.00km
- Czas 03:24
- VAVG 21.47km/h
- VMAX 58.90km/h
- HRmax 172 ( 90%)
- HRavg 156 ( 82%)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 kwietnia 2012
Kategoria Trening MTB
Środa 11.04.2012
Praktycznie identyczna trasa co wczoraj, ale przejechana ciut szybciej.
- DST 47.00km
- Czas 01:38
- VAVG 28.78km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 kwietnia 2012
Kategoria Trening MTB
Wtorek 10.04.2012
Nareszcie wiosna! Po pracy szybko przygotowałem rower do jazdy i zrobiłem rundę przez Palmiry i Łomianki.
- DST 47.00km
- Czas 01:40
- VAVG 28.20km/h
- VMAX 36.00km/h
- HRmax 161 ( 84%)
- HRavg 145 ( 76%)
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Kategoria Trening szosa
Poniedziałek 09.04.2012
W niedzielę pogoda była paskudna, więc rowerowanie odpuściłem. W poniedziałek na szczęście się wypogodziło i zrobiłem rundkę z domu rodziców do Ojcowa, zaliczając konkretny podjazd w Woli Kalinowskiej.
- DST 44.12km
- Czas 01:40
- VAVG 26.47km/h
- VMAX 59.80km/h
- Podjazdy 838m
- Sprzęt Rossignoli
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 kwietnia 2012
Kategoria Trening szosa
Sobota 07.04.2012
Na Święta jestem w Krakowie, zabrałem szosę aby pojeździć po lokalnych trasach. Dziś była piękna pogoda, zrobiłem pętlę 65km, przy okazji trochę nieświadomie bijąc swój rekord prędkości - 71,5 km/h!

- DST 65.00km
- Czas 02:55
- VAVG 22.29km/h
- VMAX 71.50km/h
- Sprzęt Rossignoli
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 kwietnia 2012
Kategoria Trening szosa
Powtórka z wtorku
Trasa praktycznie ta sama, co we wtorek. Na razie nie mam jeszcze czasu myślec na czymś alternatywnym. Jak tylko znajdę chwilę, by wyczyścić górale to na pewno zacznę zapuszczać się do Kampinosu. Komary jeszcze śpią zimowym snem :)
Czekam też na nowe siodło. Sportourer idzie do Gianta, a cioca zasponsorowala na urodziny Selle Italia C2 Gel Flow. Dzięki! Wybór siodła to trochę strzał w ciemno, ale o tym modelu praktycznie nie ma negatywnych opinii.
Czekam też na nowe siodło. Sportourer idzie do Gianta, a cioca zasponsorowala na urodziny Selle Italia C2 Gel Flow. Dzięki! Wybór siodła to trochę strzał w ciemno, ale o tym modelu praktycznie nie ma negatywnych opinii.
- DST 46.00km
- Czas 01:40
- VAVG 27.60km/h
- VMAX 46.90km/h
- HRmax 165 ( 86%)
- HRavg 141 ( 74%)
- Sprzęt Rossignoli
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 kwietnia 2012
Kategoria Trening szosa
Szybki rower po pracy, a jeszcze przed zmrokiem
- DST 47.50km
- Czas 01:30
- VAVG 31.67km/h
- Sprzęt Rossignoli
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 kwietnia 2012
Kategoria Mazovia MTB
Mazovia MTB - Otwock
Napiszę wprost - ta trasa ewidentnie mi nie leży. Niby dystans krótki, ale jej podłoże jest strasznie upierdliwe - korzenie, korzenie i jeszcze raz korzenie. To mnie skutecznie wybija z rytmu. Pomny doświadczeń z ubiegłego roku, kiedy zgasło mi światło w połowie trasy, teraz chciałem przejechać to na luzaka, ale nie do końca wyszło. Za bardzo się podpaliłem jak na początek sezonu i w drugiej części wyścigu nie było z czego depnąć. Jechałem sobie tempem prawie spacerowym czekając na przypływ energii :) Przypływ ten nadszedł na kilka kilometrów przed metą. Myślałem, że wyścigi zimowe pozwolą mi uniknąć takich problemów, ale opuszczony start w Józefowie i tydzień choroby chyba trochę mnie osłabiły. Podczas jazdy już rozważałem ostateczne rozstanie z rowerem, ale na razie jeszcze powalczę :) Nawet najgorszty wyścig to najlepszy trening, przczytałem gdzieś ostatnio. Cel na ten sezon to solidne przygotowanie się do MTB Trophy i ukończenie wyścigu. Rozważam też przeskoczenie na dystans GIGA w cyklu Zamany, aby lepiej się przygotować.
Na starcie bardzo dużo ludzi, szacuję że nawet kolo 1000 - bliskość Warszawy i rozpoczęcie sezonu. Mimo to nie odczułem zakorkowania na trasie, jechało się płynnie. Wyścig poprowadzony inaczej niż rok i dwa lata temu, wg mnie ciekawiej. Było kilka typowych singletracków (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi w odniesieniu do Mazowsza) i slalomy pomiędzy drzewami z dużą prędkością. Dobrych umiejętności wymagało pokonanie kilku wartkich strumieni i rowów z wysokim stanem wody jeszcze o tej porze. Przy jednej z takich prób niebezpiecznie zderzyłem się tym co najcenniejsze z siodełkiem ;) Swoje trzy grosze do całości dorzuciła też pogoda - rano słońce, potem spadek temperatury do około 0, po starcie znowu słońce, a pod koniec wyścigu konkretna śnieżyca.
Czołówka mocno obsadzona - bracia Banachowie (znalazł się ktoś mocny na hegemona dystansów Giga na Mazovii, Radosława Rękawka), oraz trójka młodych zawodników z 4F e-vive racing team pod wodzą Andrzeja Piątka.
Organizacja bez zarzutów, nie było przesuwania startu przez spóźnialskich, a posiłek na mecie można naprawdę nazwać dobrym jedzeniem. Widać też obecność nowych sponsorów i partnerów (Merida, Shimano, Gravitan). Dzieje się, oby tak dalej! Następny start w tym cyklu planuję w weekend majowy, w Olsztynie.
Na starcie bardzo dużo ludzi, szacuję że nawet kolo 1000 - bliskość Warszawy i rozpoczęcie sezonu. Mimo to nie odczułem zakorkowania na trasie, jechało się płynnie. Wyścig poprowadzony inaczej niż rok i dwa lata temu, wg mnie ciekawiej. Było kilka typowych singletracków (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi w odniesieniu do Mazowsza) i slalomy pomiędzy drzewami z dużą prędkością. Dobrych umiejętności wymagało pokonanie kilku wartkich strumieni i rowów z wysokim stanem wody jeszcze o tej porze. Przy jednej z takich prób niebezpiecznie zderzyłem się tym co najcenniejsze z siodełkiem ;) Swoje trzy grosze do całości dorzuciła też pogoda - rano słońce, potem spadek temperatury do około 0, po starcie znowu słońce, a pod koniec wyścigu konkretna śnieżyca.
Czołówka mocno obsadzona - bracia Banachowie (znalazł się ktoś mocny na hegemona dystansów Giga na Mazovii, Radosława Rękawka), oraz trójka młodych zawodników z 4F e-vive racing team pod wodzą Andrzeja Piątka.
Organizacja bez zarzutów, nie było przesuwania startu przez spóźnialskich, a posiłek na mecie można naprawdę nazwać dobrym jedzeniem. Widać też obecność nowych sponsorów i partnerów (Merida, Shimano, Gravitan). Dzieje się, oby tak dalej! Następny start w tym cyklu planuję w weekend majowy, w Olsztynie.
- DST 53.00km
- Teren 53.00km
- Czas 02:16
- VAVG 23.38km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temperatura 0.0°C
- HRmax 179 ( 94%)
- HRavg 160 ( 84%)
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 marca 2012
Kategoria Na luzie
Pierwsza jazda na rowerze startowym
Miał być trening, ale pogoda mnie skutecznie zniechęciła, więc było lajtowe pedłaowanie żeby sprawdzić jak jeździ Centurion po zimowej przerwie oraz malych zmianach. No więc jeździ dobrze :)
- DST 24.40km
- Czas 01:00
- VAVG 24.40km/h
- Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 marca 2012
Kategoria Trening szosa
Wtorek 27.03.2012
Po ponad tygodniowej przerwie spowodowanej chorobą wreszcie powrociłem na rower! Zmiana czasu już za nami, a to oznacza że już teraz po pracy gdy wracam do domu jeszcze przez 2 godziny jest jasno i można się wyrwać na 2 kółka. Trasa niestety ta co zawsze, innych alternatyw na trening do 2h raczej nie ma.
- DST 42.50km
- Czas 01:31
- VAVG 28.02km/h
- HRmax 167 ( 87%)
- HRavg 147 ( 77%)
- Sprzęt Rossignoli
- Aktywność Jazda na rowerze