Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32504.62 km
  • Km w terenie: 2144.30 km (6.60%)
  • Czas na rowerze: 13d 04h 09m
  • Prędkość średnia: 22.44 km/h
  • Suma w górę: 3138 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy skydancer.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Mazovia MTB

Dystans całkowity:891.40 km (w terenie 767.90 km; 86.15%)
Czas w ruchu:39:01
Średnia prędkość:22.85 km/h
Maksymalna prędkość:46.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:183 (97 %)
Maks. tętno średnie:169 (89 %)
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:52.44 km i 2h 17m
Więcej statystyk
Wtorek, 9 października 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB - Nowy Dwór Mazowiecki

Poniedziałek, 9 lipca 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB Kozienice

Niedziela, 13 maja 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB - Legionowo

Jest taka impreza, która co roku odbywa się na Saharze, w Maroku – Maraton Piasków. Myślę, że legionowska edycja Mazovii, również mogłaby się tak nazywać ;) Bardzo dobrze, że nie sugerowałem się poradami Organizatorów i nie założyłem semi-slicków. Przez pewien moment w ciągu tygodnia chciałem jechać na takich oponach, ale zerknąłem sobie do relacji z ubiegłego roku, gdzie słowo piasek było odmieniane przez wszystkie przypadki. Decyzja była oczywista, jadę na Conti MK. To był kolejny maraton, kiedy pogoda w poprzedzającym go tygodniu była naprawdę piękna, a na sam weekend wszystko się popsuło. Jeszcze w sobotę było jako tako, ale niedziela to już temperatura poniżej 10 stopni i obowiązek włożenia cieplejszych ciuchów. Na starcie zgodnie z przewidywaniami tłumy. Trochę się tego obawiałem – tłoku, nieprzewidywalnej jazdy innych, gwałtownych skoków i niepotrzebnych spowolnień. Rok temu w podobnej sytuacji ktoś wjechał w moje tylne koło i straciłem 15-20 minut na wyjęcie złamanej szprychy. Do sektora wpadam dosłownie w ostatniej chwili, naprawdę ostatniej. Zgodnie z przygotowaniami do MTB Trophy zaplanowałem start na dystansie GIGA – 86km. Po starcie oczywiście ogień, ja z Dawidem jedziemy na końcu sektora, potem wyrywam trochę do przodu. Po kilku kilometrach asfaltu w Legionowie wjeżdżamy na szuter, a potem do lasu. Na 7km wyścig się dla mnie niejako kończy. Przede mną widzę kraksę, jeden z zawodników leży bez ruchu twarzą do ziemi. Nie wygląda to na pozór groźnie, ale gość się nie rusza… Wraz z innym zawodnikiem, który się zatrzymał składamy rowery na pobocze i odwracamy nieprzytomnego na plecy, zdejmujemy mu kask i próbujemy nawiązać kontakt. Bez reakcji. Dzwonimy na numer alarmowy. Zaraz przybiega jeden ze strażaków i pomaga nam ułożyć poszkodowanego. Ja kieruję pozostałych zawodników, aby omijali miejsce wypadku. Za kilka minut widzę na horyzoncie światła samochodu ratowników. Zawodnik został sprawnie zapakowany w kołnierz, na deskę i do samochodu. Rower oddaliśmy strażakom, którzy zabezpieczali trasę. Cała akcja trwała jakieś 20 minut. W międzyczasie minął nas już 11 sektor. Zrezygnowałem z GIGA, bo tego dnia miałem jeszcze plany na popołudnie i nie mogłem się spóźnić. Ruszyłem więc do przodu z zamiarem zaliczenia dystansu krótszego – 60km. Przez postój wypadłem z rytmu, ciężko było mi się spiąć ponownie na ściganie. Powoli jednak udało mi się rozkręcić, co chwilę widziałem kogoś przede mną do wyprzedzenia. Trasa była bardzo szybka, leśne dukty mimo padającego deszczu były twarde, jedynie liczne połacie piachu utrudniały jazdę. Podobały mi się krótkie i sztywne podjazdy - w tym regionie są nawet góry, które zwą się Dębowe  Bardzo dużo odcinków było na tyle wąskich, że nie było zupełnie szans na wyprzedzanie. Receptą na dobrą lokatę w tym wyścigu było wybranie odpowiedniego pociągu i jechanie z nim do samego końca. Jeżeli już udawało się wyprzedzać, to często musiałem wybierać najmniej korzystny odcinek trasy, wjeżdżać w największy piach, podjeżdżać na miękkim podłożu. Na liczniku miałem niecałe 50km, a tu widzę tabliczkę z informacją 5 KM. Zaraz wjechaliśmy w wąską rynnę, potem jeszcze łagodny podjazd, gdzie wyprzedzając innych mocno przywaliłem barkiem w drzewo i nawrót na ostatnią prostą po kostce brukowej. Meta już na wyciągnięcie ręki, a tu zza pleców wyskakuje mi konkurent! Redukcja, wstaję na pedały, ale on jest ode mnie szybszy o długość koła. Finisz podsumowujemy przybiciem piątki na mecie. Czas na mecie 2:40, myślę że bez przymusowego postoju mógłbym zejść poniżej 2:20. W biurze zawodów pytałem o człowieka, któremu udzielaliśmy pomocy – wylądował w szpitalu. W poniedziałek dowiedział się z informacji od Cezarego Zamany, że miał on zawał. Cieszę się, że się zatrzymałem i mu pomogłem.

Niedziela, 6 maja 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB - Olsztyn

Długi weekend majowy zakończyłem wypadem na Warmię na kolejną edycję Merida Mazovia MTB. W ubiegłym roku nie miałem okazji tu startować, a ponieważ sporo osób twierdziło, że jest to godny następca trasy z Nidzicy z 2010 roku, tym bardziej cieszyłem się na niedzielne ściganie. Na drodze z Warszawy pustki, więc dystans 200km udało się pokonać w nieco ponad 2,5h. Zdecydowałem się na start na dystansie GIGA, więc nie nastawiałem się na mocne ściganie, a raczej przejechanie trasy równym i mocnym tempem. Pogoda od rana jednak nie specjalna, było dość zimno, a w przypadku deszczu rozważałem jednak pojechanie na krótszej trasie. Padało jednak tylko na początku wyścigu, a zaraz po starcie rozegranym na ulicach Olsztyna, jak sektor rozpędził się do 40km/h, to od razu zrobiło się ciepło. Przez pierwszą godzinę grzałem bardzo mocno, bo nie byłem do końca pewien, na którym kilometrze jest rozjazd na koronny dystans. Jedni mówili, że na 31, w biurze zawodów była informacja że już na 24, więc wolałem mieć pewność, że nie zamkną mi wjazdu przed nosem. Do rozjazdu trasa była dość wymagająca, było sporo krótkich podjazdów (w tym ten na premii Auto Land) i szybkich zjazdów wymagających dobrego opanowania roweru ze względu na luźne podłoże. Na tych odcinkach towarzystwo już się trochę rozciągnęło, ale i tak kilka razy tworzył się korek i trzeba było albo czekać na swoją kolej, albo pchać rower. Wjazd na GIGA osiągnąłem po godzinie z kawałkiem i tu już było o wiele spokojniej – i mniej ludzi, i teren mniej agresywny. Ta pętla prowadziła wkoło jeziora Łańskiego, a po jego objechaniu odbijała w stronę jeziora Plusznego. Piękne okolice, aż chciało się zejść z roweru i wykąpać... Trasa jak nie trudno się domyślić w większości prowadziła szerokimi ścieżkami leśnymi, ale sporym utrudnieniem były liczne połacie piachu sąsiadujące z wodą. Generalnie dobrze, że założyłem opony z bieżnikiem, bo gdybym posłuchał wskazówek Organizatora i pojechał na semi-slickach nieraz bym się zakopał. Większą część dużej pętli jechałem sam, dopiero pod jej koniec dogoniłem jednego z zawodników Legion-serwis i tak jechaliśmy wspólnie praktycznie do samego końca. Po wjechaniu z powrotem na wspólną część wyścigu, powróciły górki i podjazdy, w tym konkretna wspinaczka po kocich łbach, gdzie jeden z zawodników, który nam towarzyszył od kilku kilometrów, w jednej chwili zakończył wyścig przez rozerwany łańcuch. Po upływie blisko 4 godzin wjechaliśmy na odcinek, który pokonywaliśmy na początku – tym razem górkę na premii pokonywaliśmy w dół. Tu zgubiłem mojego towarzysza z ostatniej godziny i już samotnie jechałem do mety. Jakiś dzieciak krzyknął mi „Do mety 8km!” i to by się zgadzało ze wskazaniami licznika, ale czułem, że coś jest nie tak bo nie pojawiła się jeszcze żadna tabliczka z informacją o pozostałych kilometrach. A takie zawsze są na trasach Mazovii. Czerwone 8 KM DO METY zauważyłem dopiero gdy miałem już nabite 85km, co mnie trochę zdziwiło, bo tu za zawsze tendencja była odwrotna i w ubiegłych latach realna trasa okazywała się krótsza od tej zapowiadanej. Może to forma rekompensaty? Ostatnie kilometry odbiły jeszcze od oryginalnej trasy i trudno mi było ocenić ile jeszcze jazdy przede mną. Cisnąłem w pedały ze wszystkich sił podążając za niebieskim strzałkami, ale na końcu sił tych trochę zabrakło. Kilometr przed metą zaczęła się kręta ścieżka rodem z XC z dwoma konkretnymi podjazdami i lawirowaniem pomiędzy drzewami. To mnie zaskoczyło, ale było też swego rodzaju wisienką na torcie całego wyścigu. Na metę wjechałem już po upływie 4h od startu. Przez cały czas sądziłem, ze uda mi się zejść poniżej tego limitu, ale dodatkowe kilometry na to nie pozwoliły – dystans wynosił równe 93km. To chyba rekord Mazovii! A na pewno mój rekord, jeżeli chodzi o długość wyścigu. Z czasem 4:08 zająłem 62 miejsce OPEN/19 M3. Do zwycięzcy z mojej kategorii straciłem 49 minut. Za tydzień Legionowo, gdzie też skuszę się na najdłuższy dystans!

Niedziela, 1 kwietnia 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB - Otwock

Napiszę wprost - ta trasa ewidentnie mi nie leży. Niby dystans krótki, ale jej podłoże jest strasznie upierdliwe - korzenie, korzenie i jeszcze raz korzenie. To mnie skutecznie wybija z rytmu. Pomny doświadczeń z ubiegłego roku, kiedy zgasło mi światło w połowie trasy, teraz chciałem przejechać to na luzaka, ale nie do końca wyszło. Za bardzo się podpaliłem jak na początek sezonu i w drugiej części wyścigu nie było z czego depnąć. Jechałem sobie tempem prawie spacerowym czekając na przypływ energii :) Przypływ ten nadszedł na kilka kilometrów przed metą. Myślałem, że wyścigi zimowe pozwolą mi uniknąć takich problemów, ale opuszczony start w Józefowie i tydzień choroby chyba trochę mnie osłabiły. Podczas jazdy już rozważałem ostateczne rozstanie z rowerem, ale na razie jeszcze powalczę :) Nawet najgorszty wyścig to najlepszy trening, przczytałem gdzieś ostatnio. Cel na ten sezon to solidne przygotowanie się do MTB Trophy i ukończenie wyścigu. Rozważam też przeskoczenie na dystans GIGA w cyklu Zamany, aby lepiej się przygotować.

Na starcie bardzo dużo ludzi, szacuję że nawet kolo 1000 - bliskość Warszawy i rozpoczęcie sezonu. Mimo to nie odczułem zakorkowania na trasie, jechało się płynnie. Wyścig poprowadzony inaczej niż rok i dwa lata temu, wg mnie ciekawiej. Było kilka typowych singletracków (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi w odniesieniu do Mazowsza) i slalomy pomiędzy drzewami z dużą prędkością. Dobrych umiejętności wymagało pokonanie kilku wartkich strumieni i rowów z wysokim stanem wody jeszcze o tej porze. Przy jednej z takich prób niebezpiecznie zderzyłem się tym co najcenniejsze z siodełkiem ;) Swoje trzy grosze do całości dorzuciła też pogoda - rano słońce, potem spadek temperatury do około 0, po starcie znowu słońce, a pod koniec wyścigu konkretna śnieżyca.

Czołówka mocno obsadzona - bracia Banachowie (znalazł się ktoś mocny na hegemona dystansów Giga na Mazovii, Radosława Rękawka), oraz trójka młodych zawodników z 4F e-vive racing team pod wodzą Andrzeja Piątka.

Organizacja bez zarzutów, nie było przesuwania startu przez spóźnialskich, a posiłek na mecie można naprawdę nazwać dobrym jedzeniem. Widać też obecność nowych sponsorów i partnerów (Merida, Shimano, Gravitan). Dzieje się, oby tak dalej! Następny start w tym cyklu planuję w weekend majowy, w Olsztynie.

  • DST 53.00km
  • Teren 53.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 23.38km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • HRmax 179 ( 94%)
  • HRavg 160 ( 84%)
  • Sprzęt Centrurion Backfire Light Custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 marca 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB Zimą - Mrozy

Druga edycja zimowej Mazovii. Przez ostatnie dwa tygodnie praktycznie cały śnieg już stopniał, a temperatury tylko w nocy spadają jeszcze poniżej zera. Pogoda dziś dopisała, cały dzień świeciło słońce. Od 9 kręciłem rozgrzewkę, do sektora zameldowałem się praktycznie minutę przed startem. Na trasie, głównie prowadzonej przez las wszystko rozmoknięte, a tam gdzie jeszcze uchował się śnieg można było wywinąć niezłego orła.

POGODA: słonecznie, ale zimno, około 2 stopni na plusie. Poprzedniej nocy mróz.

TRASA: nasłonecznione odcinki rozmoknięte, miejscami błoto; leśne ścieżki jeszcze zmrożone, pojedyncze sekcje sniegu i lodu.

WYSIŁEK: jechało mi się znacznie lepiej niż w Karczewie, łatwiej było utrzymać równowagę i powalczyć z innymi, pod koniec jednak zabrakło trochę pary.

  • DST 46.50km
  • Teren 36.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 23.85km/h
  • HRmax 173 ( 91%)
  • HRavg 163 ( 85%)
  • Sprzęt Giant Terrago
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lutego 2012 Kategoria Mazovia MTB

Mazovia MTB Zimą - Karczew

Po ubiegłorocznym pierwszym spalonym starcie w sezonie zasadniczym, w tym roku postanowiłem przetrzeć się już zimą, aby być dobrze przygotowanym do dużego wysiłku na początek kwietnia. Jeszcze 2-3 lata temu ściganie się w połowie lutego uważałem za co najmniej głupi pomysł, ale cykloza coraz bardziej atakuje mój organizm. Trasa została dziś skrócona z 36km do 26km, ale mi to zupełnie wystarczyło. Do tej pory po śniegu jeździłem zupełnie na luzaka, ale teraz przyszło mi się przekonać jakie to trudne chcąc się z kimś pościgać. Dopiero w połowie trasy, już po kilku wywrotkach zdałem sobie sprawę, że tylko 100% koncentracja na prowadzeniu roweru i wzrok skierowany 2-3 metry do przodu dają szansę na bezurazowy finisz. Giant jednak latał po trasie jak szalony, a dodając do tego moje problemy z utrzymaniem jazdy idealnie na wprost w wąskich rynnach, skończyło się to na 6 spotkaniach z podłożem.

Generalnie dobra zabawa, ciekawe doświadczenie, wartościowy trening i nienaganna organizacja. Super gorąca zupa na mecie!

POGODA: +2 stopnie, lekki wiatr, ale trasa w większości w lesie, małe opady śniegu i marznącego deszczu.

TRASA: śnieg zmrożony po nocy, miejscowe roztopy, sporo ubitych, ale śliskich ścieżek.

WYSIŁEK: parłem do przodu, ale mocno ograniczały mnie moje problem z utrzymaniem równowagi, były momenty że bałem się mocniej depnąć, bo wiedziałem że zaraz się położę, nie czułem dużego zmęczenia, ale konieczność dużej koncentracji na samej trasie była trochę wyczerpująca.

  • DST 25.30km
  • Teren 25.30km
  • Czas 01:24
  • VAVG 18.07km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 174 ( 91%)
  • HRavg 162 ( 85%)
  • Sprzęt Giant Terrago
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl